31 maja 2013

Końska odżywka do włosów: SWISS O•PAR Kur-Spülung

Odżywkę kupiłam dawno temu, ale przyznam, że niechętnie ją stosowałam. Właściwie do niedawna sama nie wiedziałam dlaczego – powód był bliżej nieokreślony, bo jako takich niepożądanych skutków jej działania nie zarejestrowałam (intuicja?). Zanim jednak zorientowałam się, co stanowi jej główny składnik, opakowanie było już puste. Widząc dość wyraźny napis Pferdemark po obu stronach butelki, bywały sytuacje, w których przez głowę niczym strzała przelatywała mi myśl, że kosmetyk może mieć coś wspólnego z końmi. Założenie to zdawało mi się jednak na tyle nieprawdopodobne i absurdalne, że z jeszcze większą prędkością ulatniało się z mojego umysłu. Ostatnio jednak kluczowe słowo na opakowaniu odzywki od SWISS O·PAR zainteresowało mnie na tyle, żeby dłużej nie zwlekać i sprawdzić tajemniczy Pferdemark (Pferd = koń, Mark = marka/szpik). Informacja wprowadziła mnie w chwilowe osłupienie i zmroziła krew w żyłach. Okazało się, że faktycznie, nie chodzi tu o nic innego, jak o koński szpik kostny, na bazie którego jest owa odżywka. Nie sądziłam, że pochodne kośćca są wykorzystywane w kosmetologii – jak widać mało jeszcze wiem i dlatego odrobinę mną to wstrząsnęło. Niby nie powinnam być zaskoczona, bo informacja na opakowaniu „stoi jak wół”, ale byłam bliższa założenia, że jest to jakaś marketingowa gra słów, aniżeli końska tkanka. Pomijając tę kwestię i pozostawiając zagadnienia etyczno-moralne Waszej indywidualnej ocenie, przejdę do meritum, czyli właściwej charakterystyki produktu.

Przy wyborze odżywki sugerowałam się przeznaczeniem i właściwościami, a wiec intensywną pielęgnacją włosów suchych o uszkodzonej strukturze. Nie zraziło mnie tanie, nieco tandetne opakowanie. Założyłam, że najczęściej mało atrakcyjny wygląd zewnętrzny kryje w sobie niepowtarzalną moc. W butelce zamknięto 250 ml odżywki o średnio gęstej konsystencji, w żółtym odcieniu. Trudno zinterpretować mi zapach kosmetyku - dość charakterystyczny, trochę kojarzy mi się z produktami do pielęgnacji dla niemowląt - ale moim zdaniem jest przyjemny dla nozdrzy. Bezpośrednio po zastosowaniu włosy są delikatne, wygładzone i puszyste. Nie elektryzują się i bez trudu można je rozczesać. Kosmetyk nie obciążał moich cienkich, delikatnych kosmyków i nie przyczyniał się do szybszego przetłuszczania skóry głowy, mimo że do jego produkcji zastosowano parafinę. Nie zauważyłam jednak jakichś spektakularnych efektów w dziedzinie regeneracji, nawilżania czy tez odżywiania.



Z mojej perspektywy, odżywka jakich na drogeryjnych półkach od zatrzęsienia, z jednym wyjątkiem: bezsprzecznie szokującym i kontrowersyjnym składem! Obietnice producenta spełnione w 60% - nietłusta konsystencja, łatwe rozczesywanie, wygładzenie. Nie wywiązała się z fundamentalnej obietnicy, czyli silnej odbudowy struktury i jedwabistego połysku włosów. Na szczęście, w trakcie i po jej stosowaniu nie nabyłam żadnych końskich cech - suchar ;)

A jak Wy się ustosunkowujecie do informacji dot. kosmetyku powstałego na bazie szpiku kostnego? Czy końska odżywka stanowi dla Was podmiot kontrowersji i jest w waszym odczuciu czymś nieetycznym? Czy może jej zawartość nie ma dla Was znaczenia a jedyne co się liczy, to efektywne działanie preparatu?

26 maja 2013

Pielęgnacja okolic oczu 25+

Czy wiecie, że skóra wokół oczu ma zaledwie 0,5 mm i jest aż pięć razy cieńsza niż na reszcie twarzy? Dla mnie było to dość duże zaskoczenie, ale jednocześnie wyjaśniło, dlaczego jako pierwsza zdradza oznaki upływających lat. Na rynku mamy do dyspozycji kremy, które powinny zaspokoić niemal każdą potrzebę skóry i opóźnić zachodzące w niej niekorzystne procesy przemiany. Największe zagrożenie stanowi oczywiście czas, ale niemniejszą rolę odgrywają pozostałe czynniki, np. mimika, uwarunkowania genetyczne, promieniowanie UV, zanieczyszczenia oraz stres.

Kosmetyki nie zlikwidują powstałych już zmarszczek, ale mogą je znacznie zredukować i przede wszystkim spowolnić nieuchronne starzenie się skóry. Najważniejsza jest jednak profilaktyka i systematyczność. Najgorszym rozwiązaniem jest okazjonalna pielęgnacja i szukanie ratunku tylko w alarmowych sytuacjach – zaniedbanie wpłynie na szybciej postępujący proces starzenia i pogłębianie zmarszczek. Im bliżej 30-tki, tym mniej włókien kolagenu i elastyny a tym samym mniejsza jędrność i elastyczność cery. To doskonały moment, aby do codziennej pielęgnacji wprowadzić produkty odmładzające, które wygładzą pierwsze bruzdy i wzmocnią oraz uelastycznią skórę.

Ostatnio zaprezentowałam Wam propozycje kremów pod oczy dla osób od 20 roku życia. Tym razem coś dla osób, które mają już za sobą 25 wiosen i chciałyby sięgnąć po produkty stworzone z myślą o ich metryce urodzenia. Zestawienie gromadzi kremy, które z reguły nie posiadają informacji dotyczącej optymalnego wieku, w jakim powinny znaleźć swoje zastosowanie.

1. AA Cera Wrażliwa, Kojący krem pod oczy do codziennej pielęgnacji – zapewnia gładkość, elastyczność, koi, łagodzi podrażnienia, zmniejsza zaczerwienienia, ok. 13,60 zł 2. Biotherm Aquasource Biosensitive – redukuje zaczerwienienia, podrażnienia, uczucie ściągnięcia, swędzenia, ok. 120 zł 3. AVA Bio Alga - intensywnie i głęboko nawilża, poprawia napięcie i elastyczność, spłyca zmarszczki, ok. 25,40 zł 4. Avene Ystheal+ - poprawia elastyczność, dodaje blasku, pobudza odnowę komórek naskórka, łagodzi podrażnienia, nawilża, zapobiega fotostarzeniu się skóry, ok. 60 zł 5. Aflofarm, BIOLIQ 25+ - nawilża, koi, zmniejsza opuchliznę i cienie, ok. 10 zł 6. BIELENDA Ideal Skin, Krem pod oczy SPF15 – redukuje obrzęki, cienie i pierwsze zmarszczki, ok. 45 zł 7. Alterra, Biała herbata i winogrono – nawilża, redukuje pierwsze zmarszczki, ok. 15 zł 8. Avon, Anew Vitale – redukuje zmarszczki, oznaki zmęczenia, opuchnięcia i pory, ok. 40 zł 9. Farmon Blue Lagoon, Biokrem nawilżająco-rozświetlający – wzmacnia, uelastycznia, napina skórę, ok. 19,60 zł



10. Dermika, Aquaoptima – rozjaśnia cienie, nawilża, poprawia mikrokrążenie, uelastycznia, ok. 35 zł 11. Flos-Lek, Happy per Aqua – nawilża, poprawia elastyczność, niwelowanie zmarszczek, kurzych łapek oraz worków pod oczami, ok. 20 zł 12. Dr Irena Eris, Vitaceric 25+ - rozświetla, wyrównuje koloryt, nawilża i odżywia, ok 72 zł 13. Noni Care, Active Moisture & Care - działa tonizująco, zmniejsza cienie i opuchliznę pod oczami, ok. 18 zł 14. Oriflame, Optimals Time Relax - zmniejsza zmarszczki mimiczne, nadaje gładkości i delikatnego napięcia, ok. 43 zł 15. Orlane Anagenese 25+ - wspomaga odnowę komórek, pobudza produkcję kolagenu, regeneruje, ujędrnia, redukuje cienie i opuchnięcia, ok. 140 zł 16. Tołpa Futuris, Krem witalizujący – rozjaśnia, zapobiega workom i cieniom, wygładza, odpręża i rozświetla, ok. 31,99 zł 17. Yves Rocher, Inositol Vegetal - intensywnie wygładza, rozjaśnia cienie, zmniejsza opuchnięcia, wygładza kontur oczu, ok. 69 zł 18. Dax Cosmetics, Perfecta Nawilżanie – głęboko nawilża, usuwa oznaki zmęczenia, koi, niweluje drobne zmarszczki, ok. 20 zł

24 maja 2013

Rimmel Vinyl Gloss - take a chance!

W mojej kosmetyczce nie uświadczycie nadmiernej ilości błyszczyków czy też szminek. Nie jestem zagorzałą fanką tych produktów, choć chętnie ich używam i zawsze coś tam pod ręką mam. Zdecydowanie częściej stosuję pigmentowane pomadki ochronne, które nadają subtelnej barwy moim ustom. Ograniczyłam zakupy kosmetyków naustnych do niezbędnego minimum. Doświadczenie nauczyło mnie, że 70% z nich prędzej czy później i tak wyląduje w śmietniku (w niemal nienaruszonym stanie), dlatego coraz chętniej inwestuję w rzeczy, które z większym prawdopodobieństwem zużyję.

Aktualnie w wąskim gronie moich ustnych nabłyszczaczy znajduje się Vinyl Gloss, Voluptuously Shiny Lipgloss by Rimmel. Nabyłam go przy okazji 50% wyprzedaży w Rossmannie, w dwóch odcieniach, którym przypisany jest numer 130 Take a Chance i 710 Born to Bling.



Nie byłam pewna, czy dokonuję właściwego wyboru, ale już po pierwszej aplikacji moje wątpliwości zostały rozwiane. Odcienie były strzałem w 10tkę – subtelne, nadające świeżego i naturalnego looku, bez efektu tafli. Delikatnie rozświetlają i uwydatniają wargi, nadając im dyskretnej barwy. Poza tą oczywistą funkcją, jaką spełnia większość tego typu produktów, fantastycznie sprawdzają się w dziedzinie pielęgnacji, co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Fantastycznie nawilżają i natłuszczają spierzchnięte usta. W moim przypadku, efekt wygładzenia jest niemalże murowany. Błyszczyk równomiernie wnika w warstwę naskórka, przez co nawet po usunięciu go z powierzchni ust, nadal wyraźnie czuję jego obecność i działanie. Nie podkreśla suchych skórek, ale nie jest to jakieś wielkie dokonanie. Błyszczyki mają stosunkowo gęstą konsystencję - co bardzo mi odpowiada - dzięki czemu nie spływają z ust i zawsze są tam, gdzie ich miejsce. Nie gromadzą się w kącikach, nie ciągną i nie kleją, za co jestem wdzięczna producentowi.
 
Aplikacja to czysta przyjemność: precyzyjna, równomierna, szybka i dokładna bez potrzeby spoglądania w lusterko. Doskonałe proporcje wydobycia przy użyciu aplikatora zakończonego gąbeczką. Nie ma mowy o nadmiarze substancji, brudnym opakowaniu, przy ujściu którego zbiera się błyszczyk i obklejonej szyjce, czy też nakrętce. Trwałość, jak na błyszczyk przystało, przeciętna. Bez ingerencji w postaci jedzenia lub picia, zadawalająca (ok. 1-3 godz. w zależności od stanu, w jakim są usta).

Po wnikliwych oględzinach, z czystym sumieniem mogę przyznać, że jestem zadowolona z zakupu i kiedyś na pewno go powtórzę. Cieszy mnie również, ze zapach jest bardzo łagodny i po nałożeniu ledwie wyczuwalny dla mojego dość wrażliwego nochala a to naprawdę rzadkość wśród tego typu produktów.

22 maja 2013

Blogger, czyli co mnie wkurza

Użytkownikiem Bloggera jestem od niedawna, ale mimo to zdążył mi już porządnie zaleźć za skórę i w skrajnych przypadkach doprowadzić do szewskiej pasji. O czym mowa? O błędach systemowych i problemach związanych z wykorzystywaniem funkcji, jakie nam oferuje. Narzędzia, które stricte powinny ułatwić nam życie i sprawić, że prowadzenie bloga będzie lekkie i przyjemne, stosunkowo często osiągają odwrotny skutek. Przez ten krótki czas, odkąd zaczęłam przygodę z blogspotem, miewałam już mniejsze i większe problemy natury technicznej. Wiele z nich udało mi się rozwiązać, ale zapewniam, nie było łatwo i kosztowało mnie to nad wyraz dużo czasu, nerwów i nieprzespanych nocy. W konsekwencji, zamiast nad realizacją pomysłów tematyczno-wpisowych, zdecydowaną większość czasu spędzam na próbach wyeliminowania lub znalezienia przyczyn nieprawidłowości – co mnie nieprzeciętnie irytuje – które bezczelnie dezelują konwencję mojej pracy. Po trudnościach związanych z aktualizacją wpisów, wyświetlaniem miniatur w dodatku popularne posty i ustawieniami czcionki, przyszła kolej na ambaras obrazowy. Od pięciu dni bezskutecznie próbuję rozwikłać tajemnicę, której następstwem jest zmiana koloru, tudzież jakości, zdjęć wgrywanych z dysku na Bloggera. Ponieważ z informatyką i branżą IT mam tyle wspólnego, co pięść z okiem, tym większe jest moje rozdrażnienie i poczcie bezsilności. Mówiąc jasno i zwięźle, wszystkie zdjęcia wgrywane na potrzeby postów (za pomocą narzędzia pobierania obrazów z komputera), zmieniają kolor tła z białego na szaro-fioletowy. Wygląda to tak, jakby nałożono na nie jakiś filtr.



Próbowałam wszelkich możliwych sposobów, w różnych przeglądarkach i plikach, z edycją zdjęć w rozmaitych programach włącznie – bezskutecznie. Sprawa nie dotycz obrazów wgrywanych z adresu URL, czyli również hostowanych i wklejanych w widoku HTML, co mogłoby stanowić dobre, aczkolwiek połowiczne wyjście z sytuacji. Ale nie moi Drodzy, to byłoby zdecydowanie zbyt piękne i proste, by mogło być prawdziwe. Wykorzystanie togo sposobu sprawia, że gadżet popularne wpisy nie widzi załączonych zdjęć i tym samym nie wyświetla miniatury obrazu – ta prawidłowość ma miejsce w przypadku tego wpisu.  
W taki oto sposób Blogger skutecznie i konsekwentnie gra na moich nerwach i igra z i tak już wątpliwym opanowaniem. Zabrzmi to może nieco trywialnie, ale moja natura estety nie pozwala mi przejść obok tego obojętnie i z uporem małego dziecka każe drążyć temat aż do skutku, mimo że wszystkie podjęte dotychczas próby zakończyły się fiaskiem.

Wybaczcie proszę te lamenty, ale mój podły nastrój podsyca dodatkowo mizerna pogoda, choć zdaję sobie sprawę, ze jest to niedorzeczne usprawiedliwienie. Ale jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dlatego z zamiarem zagłuszenia moich blogowo-technicznych rozterek, potruchtałam do dm-a i zrekompensowałam sobie swoje bolączki kilkoma drobiazgami. Wewnętrznego spokoju co prawda nie odzyskałam, ale przynajmniej doraźnie polepszyłam swoje samopoczucie.

Ciekawa jestem, jakie Wy macie doświadczenia w tym temacie. Mam nadzieję, że problemy na platformie Blogger nie dotykają wszystkich jej użytkowników, ale zapewne każdy natknął się na jakieś trudności lub miał wrażenie, że system nie chce kooperować. Jeżeli macie jakieś nieprzyjemne doświadczenia w tej dziedzinie, to będzie mi niezmiernie miło, jeśli się nimi podzielicie i dacie znać, jak sobie z tym radzicie.

20 maja 2013

Smacznie, zdrowo, kolorowo - warzywa na patelnię z migdałami

To nie jest wcale tak, że ja nie lubię gotować. Samo kucharzenie nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Ba, czasem nawet sprawia mi wielka frajdę i daje ogromną satysfakcją – zwłaszcza, kiedy gotuję dla innych. Przyjemność kończy się jednak tam, gdzie pojawia się problem i tak dobrze znane wszystkim pytanie: co na obiad?

Wymyślanie potraw to dla mnie prawdziwa zmora, zwłaszcza w dni powszednie, kiedy mam mało czasu i masę innych spraw na głowie, które zaprzątają moje myśli. Mój luby absolutnie nie ułatwia mi sprawy i zwykle gdy pytam, na co miałby dziś smaczek (staram się unikać słowa ochotę, bo jego konsekwencją są zwykle kosmate myśli) odpowiada, że zje wszystko, co mu podam i nie ma specjalnych życzeń. Próbowałam zrzucić na niego obowiązek decydowania o tym, co danego dnia znajdzie się na naszych talerzach, ale z marnym skutkiem. Prawdziwym wybawieniem w takich sytuacjach okazują się nieskomplikowane, szybkie dania, które są nie tylko smaczne, ale i zdrowe. Jednym z nich są tak dobrze znane wszystkim warzywa na patelnię, które odkryłam stosunkowo niedawno i bardzo przypadły mi do gustu. Biorąc pod uwagę, że od pewnego czasu mam nieprzeciętną ochotę na warzywa w każdej postaci, potrawa natychmiast znalazła miejsce w moim jadłospisie i zapewne na długo w nim pozostanie. Wersja tego posiłku jest o tyle ciekawa, że składnikiem nadającym mu nowego wymiaru smakowego stają się migdały lub słonecznik.



W tej wersji warzyw na patelnię użyłam słonecznika, ale zdecydowanie smaczniejsze są z migdałami. Co jeszcze znalazło się na moim talerzu? Brokuły, pieczarki, marchew i groszek, czyli wszystko to, co akurat znalazłam w lodówce. Danie ma wiele wariacji na temat i można śmiało eksperymentować z jego składnikami a co za tym idzie, nie znudzi się zbyt szybko naszym kubkom smakowym. Spróbujecie?

17 maja 2013

Pielęgnacja okolic oczu 20+

Ilość i różnorodność dostępnych na rynku kremów do pielęgnacji twarzy i okolic oczu jest naprawdę imponująca. Producenci, zabiegając o konsumenta, prześcigają się w tworzeniu coraz to nowszych specyfików, które mają sprawić, że nasza cera będzie nieskazitelnie piękna. Dniami i nocami pracują nad nowymi recepturami, formułami oraz pozyskiwaniem i zastosowaniem nowych składników. W dzisiejszym świecie kosmetycznym każdy – bez wyjątku – powinien znaleźć coś dla siebie. No właśnie powinien, ale czy rzeczywiście znajduje?

Źródło
Pomijając fakt, że składy większości powszechnie dostępnych kosmetyków pozostawiają wiele do życzenia a ich stosowanie może mieć destrukcyjny wpływ na nasze komórki i tym samym prowadzić do nieprzyjemnych w skutkach konsekwencji, wychodzę z założenia, że każdy z osobna powinien sam, mniej lub bardziej świadomie, decydować o tym, co jest dla niego odpowiednie i jakimi składnikami karmi swoją skórę. O ile na każdym produkcie, nie tylko kremie, znajdziemy informację o jego przeznaczeniu i zastosowaniu, o tyle producenci bardzo często zapominają lub świadomie nie umieszczają adnotacji dotyczącej optymalnej granicy wieku, w jakiej dany kosmetyk powinien znaleźć swoje zastosowanie. A przecież wbrew pozorom jest to bardzo ważna wskazówka ułatwiająca najkożystniejszy dobór kremu, dostosowanego nie tylko do indywidualnych problemów naszej cery, ale i metryki. Nie oznacza to jednak, że w dniu 25 urodzin powinniśmy natychmiast wyrzucić kosmetyk przeznaczony do pielęgnacji cery od 20 roku życia i bezzwłocznie zaopatrzyć się w produkt 25+. Nie popadajmy w skrajność i zachowajmy zdrowy rozsadek. Naturalną koleją rzeczy jest, że z wiekiem potrzeby naszej skóry nie tylko ulegają zmianie, ale i zwiększa się jej łaknienie na ilość (stężenie), jakość i rodzaj dostarczanych składników, dlatego krem do skóry suchej, który świetnie sprawdzi się u 18-latki, nie przyniesie pożądanych efektów w przypadku 35-latki.

Ponieważ wybór kremu spełniającego oba te kryteria, a wiec odpowiadającego zarówno wymogom wynikającym z problematyczności jak i stopnia dojrzałości cery, często jest dla mnie nie lada problem i dostarcza sporej dawki stresu, irytacji oraz zażenowania, postanowiłam nieco ułatwić sprawę sobie i przy okazji może również niektórym z Was. Na pierwszy ogień idą kremy pod oczy przeznaczone dla osób po 20 roku życia.


1.Eva Natura, Herbal Garden - wygładza zmarszczki mimiczne, zmniejsza oznaki zmęczenia skóry, ok. 8 zł 2.Ziaja, Sopot rozświetlanie - redukuje obrzęki, intensywnie rozjaśnia cienie i zapewnia jednolity koloryt, ok. 7,50 zł 3.SVR CHRONOLYS - nawilża, redukuje cienie i obrzęki, ok. 80 zł 4.Ziaja, Kozie Mleko - uelastycznia, tonizuje, do skóry suchej skłonnej do zmarszczek, ok. 6,50 zł 5.Yves Rocher, Hydra Vegetal - nawilża redukuje tzw. worki i cienie, ok. 30 zł, 6.VICHY, Hydrożel Aqualia Therlmal - wzmacnia, koi, zmniejsza cienie i opuchnięcia, ok. 70 zł 7.SEPHORA, Instant Depuffing - energetyzuje, rozświetla, redukuje obrzęk 8.Oriflame, Ecollagen Eye Cream - stymuluje produkcję kolagenu, wygładza, ok. 39 zł 9.SEPHORA, Age Defying Eye Care - odżywia, redukuje pierwsze zmarszczki, ok. 68 zł
e-fotek.pl - Twój hosting zdjęć

10.Lirene, Cera wrażliwa i alergiczna - odżywia, nawilża, łagodzi podrażnienia, ok. 20 zł 11.Iwostin, HYDRATIA fizjologiczny żel - skóra sucha, wrażliwa, odwodniona, ok. 38 zł 12.Lirene, Selected From Nature - nawilża, uelastycznia, ok. 20 zł 13.Eveline, Ogród Natury, Kozie Mleko - redukcja zmarszczek, obrzękow i oznak zmęczenia, ok. 9 zł, 14.Bielenda, Eco Care - likwiduje cienie i opuchliznę, wygładza, uelastycznia, ok. 25 zł 15.EUCERIN AQUAporin - nawilża, redukuje oznaki zmęczenia, ok. 44 zł 16.Dermika, Collactio - zmniejsza worki, sińce i objawy zmęczenia, poprawia koloryt, ok. 54 zł 17.DERMEDIC, EFFECTIVAL - odżywczy krem do skóry suchej i alergicznej, ok. 40 zł, 18.Clinique, All About Eyes - redukuje sińce pod oczami, opuchliznę oraz delikatne linie i zmarszczki, ok. 130 zł

14 maja 2013

Słońce na żądanie od p2

Kto powiedział, że pochmurny dzień nie może być słoneczny? Oczywiście, że może i jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi, jest realne. W takie dni jak ten, gdy pogoda nas nie rozpieszcza i na marne wypatruję choćby bladego promyka, niezdarnie przedzierającego się przez kłęby szarych chmur, zdawałoby się, że już nic nie będzie w stanie poprawić mojego nastroju i zaaplikować chociaż nikłej dawki energii. Ale skoro słońce nie przyszło do mnie, to dlaczego ja nie miałabym przyjść do słońca? Mimo, że jego ciepło nie rozgrzeje moich zmarzniętych kończyn a promienie nie będą delikatnie smagać po policzkach, to niewątpliwie będzie stanowić namiastkę jasnego, przyjemnego, radosnego blasku, którego tak tęsknie wyczekuję.

Wyrazisty, żywy, energiczny – taki jest „hug me!” z serii color VICTIM stworzony przez firmę p2. Optymistyczny, ciepły odcień żółci, który wbrew pozorom nie jest zarezerwowany tylko na czas letniego sezonu. Szybka, nieprzysparzająca problemów aplikacja, która do pełnego krycia wymaga dwóch warstw. Lakier schnie w przyzwoitym tempie, ale z pewnością nie „ultra szybko”- jak obiecuje producent - dlatego osoby w gorącej wodzie kąpane mogą być tym faktem lekko rozczarowane. Klasyczny, delikatnie spłaszczony, przycięty w linii prostej pędzelek. Moim zdaniem trochę za rzadki i za wąski, co wydłuża i nieznacznie komplikuje równomierne i precyzyjne malowanie a dodatkowo może brudzić skórki. Idealnym pędzelkiem byłby tu bezapelacyjnie ten, który został zastosowany w Essence z serii colour&go. 

Niestety, lakier po ok 4-5 użyciach zmienia konsystencję i zaczyna się powoli ciągnąć. Trwałość bez wspomagaczy jest naprawdę niezła, w moim przypadku gwarancja min. 4 dni bez odprysków - przy pełnych obrotach.
Pomimo tych kilku wad, które zdają się nie grać pierwszych skrzypiec, bardzo się lubimy. Kolor jest nieprzeciętnie wesoły, rezolutny i świeży. Każde spojrzenie na paznokcie, pokryte jego pigmentem, przyprawia mnie o niekontrolowany uśmiech i wyzwala porcję pozytywnych myśli. No i ta czarująca nazwa, która idealnie wpisuje się w jego atrybuty… aż chciałoby się powiedzieć: hug me!:)
 
Macie jakieś doświadczenia z kosmetykami marki p2? Jakie są Wasze wrażenia? Polecacie, czy nie macie jeszcze wyrobionego zdania?

12 maja 2013

Efekty sobotniej eskapady do Ikea

Ilekroć jestem w IKEA, zastanawiam się „po jasną, ciasną ja tu przyjechałam?”. Wczoraj było podobnie, ale tym razem z innego niż zwykle powodu.

Mój luby wspominał kilka tygodni temu, że chciałby wpaść do IKEA, bo dawno już nas tam nie widzieli – pi razy drzwi 2 lata – i tak też uczyniliśmy. Odrobinę podekscytowana tym, co mogę tam zastać po tak długiej nieobecności, oczyma wyobraźni robiłam już zakupy. O ile nie lubię mebli tej marki, ponieważ ich jakość i trwałość pozostawia wiele do życzenia, to już ich mieszkaniowe aranżacje wywołują we mnie dziwną falę fascynacji, olśnienia i oszołomienia. Imponują mi ich projekty - prostota ze szczyptą elegancji, ciepłe, przyjazne i do tego funkcjonalne. Często znajduję u nich ziarno inspiracji i wydawałoby się, oczywiste rozwiązania dla wnętrzarskich problemów.


Pomijając fakt, że miejsce to sieje spustoszenie w moim portfelu, z przykrością muszę stwierdzić, że jest nieprzeciętnie monotematyczne. Bez względu na to, jak częste są moje wizyty u szwedzkiego giganta, za każdym razem mam nieodparte ważnienie, że wszystko co mnie tam otacza, jest dokładnie tym samym co rok, dwa, trzy i cztery lata tumu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę i rozumiem, że sklep nie jest w stanie regularnie wymieniać całego asortymentu i modyfikować aranżacji, ale na przestrzeni kilkudziesięciu miesięcy mogłoby się co nieco zmienić. Może się mylę i problem leży u podstaw mojej natury, jednak mimo wszystko fakt ten sprawia, że nieprzeciętnie nudzą i wręcz meczą mnie pobyty w tej sieci.



Sobotni wypad do IKEA był o tyle nieudany, że trafiliśmy na tak pożądaną przeze mnie transformację, w związku z czym sklep wyglądał jak jednostka będąca w trakcje likwidacji z min. 50% zniżką na wszystkie oferowane produkty – oczywiście redukcji cen nie było. Regały świeciły pustkami a to, co się zachowało było już przebrane, pomieszane lub „bezcenne”. Mimo wszystko, nie obyło się bez zakupów, ale dzięki temu były one bardzo skromne i przede wszystkim świadome.
A Wy jak oceniacie atrakcyjność, świeżość i innowacyjność w sieci IKEA? Jakie są Wasze spostrzeżenia i odczucia na tej płaszczyźnie? A może faktycznie bezpodstawnie się czepiam?

09 maja 2013

Neonowo-koralowy temperament od ESSENCE

W powietrzu zapach wiosny, życzliwe promienie słońca, 21 stopni na słupku rtęci i do tego dzień wolny. Energia rozpiera od wewnątrz a entuzjazm i zapał krzyczą z rozkoszy domagając się upustu. Czego chcieć więcej? Chwilo trwaj! Mój stan ducha świetnie mógłby scharakteryzować kolor paznokci, który tętni żywym, pełnym ekspresji, cukierkowym koralem. Wyrazisty, nieco wyzywający, ale przy tym kobiecy i uroczy. Essence z serii colour&go - bo o nim mowa - skusił mnie swoją pozornie niewinną, ale wysublimowaną barwą, ukrytą pod numerem 109 o wdzięcznej nazwie "off to miami!".

Pierwsze malowanie spotkało się z rozczarowaniem i zachwytem zarazem. Szeroki, płaski i rewelacyjnie wyprofilowany pędzelek. Zwarty, ze stosunkowo gęstym włosiem o idealnej jędrności. Doskonały kształt i wielkość nakrętki oraz dobra konsystencja lakieru umożliwia płynną i zwinną aplikację. Niestety, marnie kryje. Dwie warstwy to obowiązkowe minimum. W moim przypadku trzy a nawet i cztery – dla lepszego komfortu psychicznego. Nie znoszę, kiedy płytka jest nierównomiernie pokryta i dostrzegam na niej choćby mikroskopijne prześwity. Tę niedogodność wynagradza jednak ekspresowe tempo schnięcia - na szczęście, w przeciwnym razie znalazłby już nową właścicielkę. Kończąc malowanie ostatniego pazurka, mogłam śmiało przejść do nakładania kolejnych warstw, na pozostałych płytkach. 

Kolor nie jest moim strzałem w dziesiątkę. Zdecydowanie preferuję subtelniejsze i mniej krzykliwe odcienie, ale jest ciekawym urozmaiceniem. Zdaje się być odrobinę ciemniejszy, bardziej neonowy niż w buteleczce i z pewnością zwraca na siebie uwagę. Zdjęcia przekłamują nieco stan faktyczny - jest bardziej jaskrawy, wyraźniejszy. Atrakcyjne, estetyczne opakowanie. Irytuje mnie jedynie długa szyjka buteleczki, ale jakoś to zniosę. Trwałość, przy tzw. suchej aplikacji, jest bardzo przeciętna, jednak rekompensuje to atrakcyjna cena: 1,55€. Myślę, że dam mu szansę bytu i zasili szeregi mojej 'lakierkowej' armii.
A jaka jest Wasza opinia o serii lakierów od essence? Lubicie, czy unikacie?

07 maja 2013

Niezwykłe zastosowania HERBATY

To prawdopodobnie jeden z najpopularniejszych napojów na świecie i chyba każdy z nas ma na stanie swojej kuchni choć odrobinę tej pospolitej, niemniej jednak cudownej rośliny.
Herbata towarzyszy mi codziennie, bez względu na czas i okoliczności, dlatego tym trudniej jest mi sobie wyobrazić, że mogłoby jej zabraknąć. Spożywam ją w różnorakich formach i postaciach: czarną, zieloną, rooibos, gorącą, schłodzoną, z lodem, cytryną, malinami itd. Wieczorem wypijam niemalże cały dzbanek i nie potrafię zastąpić tej tradycji niczym innym.
Zapewne nie odkryję Ameryki mówiąc, że poza tą oczywistą funkcją, herbata może również posłużyć do innych celów. Nie od dziś bowiem wiadomo, że teina świetnie sobie radzi z opuchlizną i bólem zmęczonych oczu. Ale czy pozostałe zastosowania są równie oczywiste? Oto moje subiektywne zestawienie najciekawszych propozycji.


Poparzenia słoneczne 
Aby złagodzić ból i pieczenie wystarczy przyłożyć kilka mokrych saszetek herbaty do skóry, np. twarzy. Jeśli miejsca poparzeń są bardziej rozlegle, można wrzucić je do wanny wypełnionej wodą i wziąć kąpiel. To powinno przynieść ulgę i zmniejszyć odczuwany dyskomfort. Tę samą sztuczkę można wykorzystać w przypadku podrażnień i pieczenia wywołanego poparzeniami roślinnymi lub po goleniu/depilacji. Herbata zdezynfekuje również małe ranki, powstałe w wyniku zabiegu.

Koloryzacja włosów
Jesteś zwolennikiem naturalnych zabiegów kosmetycznych? To coś w sam raz dla Ciebie! Z pomocą herbaty przywrócisz ciemny kolor włosom i zakamuflujesz pierwszą siwiznę. Zaparz trzy saszetki herbaty, dodaj po łyżeczce rozmarynu i szałwii a następnie odstaw na noc. Umyj włosy i zafunduj im płukankę lub spryskaj je obficie naparem. Nie spłukuj! Zawiń na głowie ręcznik a w razie potrzeby powtórz czynność.

Herbaciany samoopalacz
Jeśli w szybki i bezpieczny sposób chcesz nadać skórze subtelnej i zdrowej opalenizny, zaparz dwie szklanki mocnej, czarnej herbaty. Schłodzony napar przelej do butelki ze spryskiwaczem i rozpyl go na czystej, suchej skórze. Pozostaw do wyschnięcia i ciesz się efektami.

Sposób na czyraka
Przyłóż na noc do miejsca, w którym wystąpiło ropne zapalenie okołomieszkowe, mokrą torebkę herbaty i pozwól, aby roślina wysuszyła intruza.

Naturalny płyn do płukania ust
Mięta ma właściwości odkażające i przeciwbólowe, dlatego pomoże złagodzić bóle zębów i jamy ustnej. Zaparz łyżkę mięty (najlepiej świeżej) w szklance wody, dodaj odrobinę soli i wypłucz usta gorącym naparem.

Herbaciane tricki młodej mamy
Chcesz uśmierzyć ból brodawek związanych z karmieniem piersią? Wykonaj kilkominutowy okład z zimnych saszetek. Herbata przyjdzie również z pomocą Twojemu brzdącowi, kiedy będzie konieczność wyrwania ruszającego się mleczaka. Aby zapobiec krwawieniu dziąsła, przyłóż do niego mokrą torebkę. A jeśli Twój skarb wciąż skarży się na ból po szczepieniu, przytrzymaj ją delikatnie w miejscu ukłucia i czekaj aż płacz umilknie.

Pogromca śmierdzącego problemu
Dręczy Cię koszmar przykrego zapachu stóp? Mocz je codziennie przez 20 min. w mocnym naparze z herbaty.

Na pomoc roślinom
Jeśli chcesz, aby Twoja flora zyskała na bujności, poczęstuj ją od czasu do czasu herbatką. Paprocie i róże uwielbiają zawartą w herbacie teinę, dlatego wsyp do doniczki jej świeże liście lub fusy albo podlej roślinę naparem. Możesz również przed posadzeniem kwiatów położyć na warstwie drenażowej doniczki kilka saszetek herbaty. Zatrzymają wilgoć i będą stopniowo uwalniać składniki odżywcze.

Nie wiem jak Wy, ale ja z całą pewnością wypróbuję niektóre z tych idei. Oczywiście koncepcji wykorzystania herbaty jest znacznie więcej np. saszetki zapachowe, środek czyszczący do luster, drewnianych mebli i podłóg lub farbujący tkaniny. Jak widać, ludzka fantazja i kreatywność nie zna granic i bardzo mnie to cieszy, ponieważ może to pozytywnie wpłynąć na jakość naszego życia i środowiska. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Stosujecie naturalne zamienniki w życiu codziennym? A może macie zamiar? Znacie inne nietypowe zastosowania herbaty?

05 maja 2013

Weekendowe pogadanki + nabytki

Choć weekend jeszcze nie dobiegł końca, to przypisane mu zakupowe wojaże z cała pewnością tak. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Mamy niedzielę a w Niemczech niedziela jest dniem zamkniętym, co oznacza, że wszystkie sklepy i centra handlowe są nieczynne. Właściwie nie przeszkadza mi to, tzn. już mi nie przeszkadza. W początkowych fazach mojego pobytu na terenie Niemiec było to dość niewygodne. Przyzwyczajenie brało górę. Permanentnie o tym zapominałam i w konsekwencji zostawałam bez podstawowych zakupów. Ponadto niedziela stała się okropnie nudnym i bezproduktywnym dniem, którego z czasem zaczynałam coraz bardziej nie lubić. Nawyk niedzielnych zakupów, który nabyłam w Polsce, stał się już swego rodzaju zwyczajem, żeby nie powiedzieć tradycją. Niby nic w tym dziwnego, bo to przecież jeden z nielicznych dni, kiedy mamy czas na tego typu przyjemności, wiec tym trudniej było mi przywyknąć do nowych warunków. Ale jak to mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nauczyłam się celebrować ten dzień i wykorzystywać go w bardziej przyzwoity i pożyteczny sposób. Moje bolączki ustąpiły a niedzielę zaczęłam postrzegać, jako dzień poświęcony wyższym celom, dzięki czemu moje życie zyskało tylko na wartości. 

Korzystając jednak z wolnej soboty postanowiłam w końcu zmaterializować zawartość karty upominkowej w Douglasie, którą dostałam (o zgrozo) ponad dwa miesiące temu, jako upominek urodzinowy. Podreptałam wiec do największej filii, jaką znam w centrum miasta i kręciłam się po niej bez celu ponad dobrą godzinę. Ponieważ moje zakupowe zamiary były bliżej niesprecyzowane, nie potrafiłam podjąć decyzji, co trafi do mojego koszyka. Ostatecznie zdecydowałam się nie szaleć i ograniczyć do podstawowych a co najważniejsze przydatnych i najczęściej stosowanych produktów, co by później nie zalegały w zakamarkach łazienkowej szafki, która i tak pęka już w szwach od nadmiaru upiększaczy. 


1. Delikatna pianka myjąca do twarzy, Douglas
2. Krem do twarzy anti-age z kwasem hialuronowym, Carelove by Douglas
3. Krem do rąk i paznokci z masłem shea, Moisturising by Accentra

Przyznam, że łatwo nie było. Zewsząd kusiły i podsycały moją maniakalną żądzę wszelakie mazidła, pachnidła i fantazyjne opakowania. Byłam jednak twarda i zwyciężyłam ten bój, z czego jestem bardzo dumna.
Czy Wy jesteście równie łasi na drogeryjne produkty? Jak sobie z tym radzicie?

02 maja 2013

VICHY Normaderm ANTI-AGE

Przeciwzmarszczkowy krem zwalczający niedoskonałości skóry

Dla kogo? Dla osób, które chciałyby jednocześnie walczyć z niedoskonałościami skóry i redukować pierwsze oznaki starzenia.
Pierwszy przeciwzmarszczkowy krem zwalczający niedoskonałości skóry z LHA i Witaminą C*, odpowiedni nawet do skóry wrażliwej.

Skuteczność: Po 30 roku życia na skórze tłustej i/lub skłonnej do niedoskonałości wciąż mogą widnieć niedokoskonałości, błyszczenie, zaczerwienienia, rozszerzone pory. Jednocześnie mogą się już pojawiać pierwsze zmarszczki. Skóra wymaga wówczas specjalnej pielęgnacji o podwójnym działaniu: zwalczającym niedoskonałości oraz redukującym zmarszczki. Odkryj na swojej skórze skuteczność połączenia kwasu LHA o dzialaniu złuszszającym i WItaminy C* o właściwościach przeciwstarzeniowych. Niedoskonałości są zredukowane, zmarszczki ulegają zmniejszeniu. Twoja skóra staje się widocznie zdrowsza.
* Pochodna Witaminy C

Dawkowanie: Nakładać krem ​​codziennie rano i/lub wieczorem, na czystą i osuszoną skórę twarzy. Omijać okolice oczu.

Tolerancja: Zawiera Wodę Termalną z Vichy. Nie powoduje zaskórników. Hipoalergiczna formuła odpowiednia do każdego rodzaju skóry, nawet do skóry wrażliwej. Testowany na skórze wrażliwej.
Przyjemnosc: W wielu przypadkach konsystencje kremów przeciwzmarszczkowych są zbyt bogate i zbyt ciężkie, aby mogły być stosowane przez osoby o skórze mieszanej lub tłustej. Dlatego też Vichy stworzyło świeżą, nietłustą konsystencję, która nawilża skórę i odmienia ją każdego dnia.






Z wiekiem moja cera stała się delikatniejsza i bardziej podatna na działanie czynników zewnętrznych. Być może jest to skutek niewłaściwej pielęgnacji i obciążania jej wszelkiego rodzaju specyfikami z pudrem matującym na czele? Wbrew naturze, jako nastolatka nie miałam problemów z niedoskonałościami skory, ale problem i tak mnie dosięgnął - po okresie dojrzewania. Jestem posiadaczką cery mieszanej z tendencją do wyprysków, krostek i zaskórników a dodatkowo moja skóra potrzebuje pielęgnacji przeznaczonej dla osób po 25 roku życia. Nie łatwo jest mi dobrać odpowiednie produkty, które sprostają moim potrzebom. Dlatego pojawienie się na rynku nowego kremu 2in1 od VICHY Normaderm, który idealnie wpasował się w zakres moich wymagań, wywołało błysk w moich oczach. Od pierwszej chwili wiedziałam, że produkt trafi na półkę mojej łazienki i miałam nadzieję, że zatrzyma się tam na dłużej. Muszę jednak podkreślić, że moje twarzowe nieprzyjemności nie są szczególnie uporczywe i liczne.





Plastikowe, elastyczne opakowanie w formie tubki z nakrętką, co nie do końca musi być praktyczne. Osobiście wolę zamknięcia na zatrzask, ponieważ irytują mnie pościgi za uciekającą częścią opakowania – złośliwość rzeczy martwych. Zużycie kosmetyku do tzw. ostatniej kropli jest raczej niemożliwe bez rozcięcia opakowania. Proste, estetyczne, higieniczne. Plus za mały otwór, który sprawia, że krem nie wycieka oraz nie oblepia zakrętki.

Punktacja: 3,5/6





Konsystencja – zbliżona do lotionu, delikatna, gładka, nietłusta.
Kolor – pastelowy odcień zieleni.
Zapach – delikaty, przyjemny, krótkotrwały, zbliżony do pozostałych kosmetyków z serii VICHY  Normaderm.

Punktacja:  5,5/6





Stosowanie kremu nie sprawia żadnych trudności. Równomierna, zręczna i płynna aplikacja. Kosmetyk sprawnie i szybko wnika w skorę. Nie pozostawia tłustego filmu. Mały otwór w tubce pozwala na precyzyjne dozowanie wedle potrzeby. Nie lepi i nie roluje się.

Punktacja:  5,5/6






Zużyłam dwa opakowania. Każde z nich wystarczyło mniej więcej na 2-3 miesiące – uważam, ze to dobry wynik. Krem stosowałam na noc a na dzień sporadycznie w chwilach nieprzytomności umysłu.
Po nałożeniu cera staje się przyjemnie gładka, sprężysta, delikatnie napięta i odprężona. Krem daje wrażenie nawilżenia, ale jest to odczucie doraźne. Nie podrażnia, nie wysusza, nie ściąga i co najważniejsze nie zapycha, czego trochę się obawiałam. Mam wrażenie, że delikatnie rozjaśnił moją cerą, ale nie wyrównał jej kolorytu. Nie zauważyłam również żadnego pozytywnego, czy też negatywnego wpływu na moje pierwsze oznaki starzenia. Osoby, którym zależy na efekcie matu, będą zawiedzione – krem nie spisuje się w tej dziedzinie. Ograniczył powstawanie krostek i innych tego typu niespodzianek, ale nie wyeliminował problemu. Marnie radził sobie z redukcją obecnych już niedoskonałości, ale tu jak zwykle nie zawiódł mnie specyfik z Biodermy. Właściwie niczym nie wyróżnił się pośród pozostałych kremów w tej kategorii. Z braku laku może jeszcze do niego wrócę, ale szału nie robi.

Punktacja: 4/6





Aqua/ Water, Alcohol Denat, Glycerin, Dimethicone, Pentaerythrityl Tetraethylhexai\Joate, Peg-20 Stearate, Cetyl Alcohol, Nylon-12, Paraffin, Silica, Kaolin, Cl19140, Ci42090, Glyceryl Stearate, Zinc Gluconate, Glycolic Acid, Triethanolamine, Dimethiconol, Tocopheryl Acetate, Ammonium Polyacryldimethyltauramide/Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Chlorphenesin, Ascorbyl Glucoside, Capryloyl Salicylic Acid, Tetrasodium EDTA, Butylene Glycol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum





4,5/6


Pojemność:  50 ml
Cena: ok. 16 € / 65 zł